Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/9

Ta strona została skorygowana.
1.

Na drodze między Chełmem a Uściługiem, niedaleko granicy Wołynia, stała przed laty kilkudziesięciu gospoda, której dziś nie ma ani śladu, bo się jednéj nocy spaliła ze szczętem. Wiadomość tę dodaję na wszelki wypadek, aby jéj tam nikt nie szukał. Zwała się, jak tysiąc innych karczem u nas, Wygodą, a czy właściwém było to nazwanie (ut lucus a non lucendo, ut Bona bona fuit), o tém my, cośmy tam niegdyś popasali i nocowywali, najlepiéj powiedziéć możemy. Kto w ulewny deszcz, w zawieję i mróz dobił się do niéj, temu z pewnością wydała się ona sprawiedliwie ochrzczoną, w inne czasy i dla ludzi zepsutych, mogło się zdawać szyderstwem co stało na szyldzie, na którym oprócz imienia, odmalowane były żywym kolorytem szklanki pełne czerwonego płynu, obwarzanki i kiełbaski. Kilka wierzb i topoli otaczały ją wiankiem, a nieopodal kowal, którego miano w słuszném podejrzeniu że był cyganem, trzymał kuźnię i chatę.
Wieś stała opodal, ale gospoda zawsze była dosyć dobrze zaopatrzoną w czerstwe bułki, w chléb nieświeży i mięso nadto kruche. Trunki, piwo, wódki i likwory znajdowały się téż zawsze i w dobrym gatunku i w znacznym zapasie, tak, że mimo wielkiego częstokroć napływu gości, płynu żywotdajnego nigdy nie zabrakło.
Gospodarz, pan Kasper Berkowski, człek powołanie swe na seryo biorący, mało wprawdzie sam posługiwał podróżnym, gdyż