Strona:Józef Ignacy Kraszewski - U babuni.pdf/95

Ta strona została przepisana.

leniu od pałacu, pan Sylwester wymuszonym, suchym, złośliwym parsknął śmiechem. Spojrzał na kuzyna, stanął.
— No, proszęż cię? co ty na to? co ty na to? no, mów.
Pan Kazimierz stanął, bardzo powoli zaczęły mu się podnosić ramiona, dolna warga ust jego mięsistych wydęła się z wyrazem wątpliwym jakimś nieukontentowania i wstrętu
— Od wczora — rzekł — chodzę, jakbym był studentem i od kaletaktora dostał na ławce.
— A ja, a ja, powiadam ci — zawołał Sylwester gdyby nie o moją i naszą skórę, chodziło, śmiałbym się do rozpuku. Komedya!
— Która się może skończyć dla nas tragicznie — odezwał się Kazio — to nie żarty. Uważałeś ty ją dobrze? Proszę cię! Dziewczyna ze wsi, z jakiegoś tam dworku, z zaścianka, bez wychowania. Spodziewaliśmy się znaleźć w niéj gąskę a tu...
A tu... rzekłbyś, przebrana księżniczka — sarkastycznie dodał Sylwester. — Cha! cha!
Tu zmienił głos i począł ciszéj, ale seryo:
— Nie trzeba przesadzać. Dziewczyna ze strachu na kieł wzięła i całą swą siłę zużyła na to, ażeby pokazać się śmiałą i nie strwożoną. Ale, słuchaj, ja patrzyłem na grę jéj oczów, na drżące niekiedy usta, no! nie przeczę, że ma zdolności i partyę swą odegrała, jak na debiutantkę, wcale nie źle, ale gąska! mówię ci, gąska. A!
Pan Kazimierz, jak pierwszą rażą, wydął usta.
— Nie będę się z tobą sprzeczał — rzekł — może nie mam tak głębokiéj znajomości ludzi jak ty, może jestem naiwny, możem tchórz, ale ta panienka z zaścianka czyni na mnie wrażenie groźnego widziadła. Czy uważałeś jak babunia oczyma ją jadła, śledziła każdy ruch, na każde słowo jéj nastawiała ucha, z jaką troskliwością około niéj się krzątała.
— Proszę cię, prosta i naturalna bardzo ciekawość — prze-