Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.

ny już jéj odpędzić nie mogły. A ona jeszcze nie pojmowała stygnącéj jego miłości, bo sama wrzała nią, nienasycona. On chory — myślała — on ozdrowieje i poweseleje. O! my będziemy szczęśliwi!