czego życia, powiedziawszy sobie, że nie ma przyjaciół, że nie ma krewnych, że nie ma żadnych związków na świecie, że jest sam jeden, wziął los swój na ramiona, przesadzając go, i nie chciał już znać i widziéć nikogo, żyć z nikim; i nad swojém jeziorem, wśród niedostępnych błot i lasów, ze strzelbą, wyżłem i książką, myślał wiek cały przepędzić. Dom jak zastał po rodzicach, tak religijnie zachował: nic w nim nie ruszył, nie zmienił; a choć widział piękniejsze, choć mógł miéć wygodniejszy, cenił w nim ostatnią, żywą pamiątkę tych, co go jedni prawdziwie kochali, a których już na świecie nie było. Wybrał sobie jeden pokoik na rogu, do tamtych tylko jak w gościnę uczęszczając.
Widok opuszczonych mieszkań, z których zda się wczoraj dopiéro życie uciekło, mieszkańcy wyszli jakby na długą przechadzkę, był smutny, ale dziwnie przejmujący. W pokoju matki, na kominie szedł codziennie nakręcany zegar, śpiewały stare kanarki, leżała pończocha niedokończona, poduszka pod nogi, książka otwarta na loretańskiéj litanii, założonéj wstążeczką. Łóżko nawet pod czerwonym adamasz-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/20
Ta strona została uwierzytelniona.