kowym pawilonem, posłane stało, i klucze od komodek i kantorka wisiały na ćwieczku, wbitym przed ćwierć wiekiem.
W pokoju ojca tenże porządek: — strzelba na haku, torby i trąbki, kalendarz na sznurku, wyschły kałamarz na stoliku, na którym leżał zegarek kieszonkowy z pieczątką herbowną, woreczek zielony od pieniędzy, i tabakierka z konchy. Olchowe drewka niedopalone na kominku, i zapas ich w skrzyni.
Na pułeczce świéca, siarniczki i fidibusy do fajek, postrzyżone z listów. Daléj szafa z odzieniem, łóżko z obrazkiem Matki Boskiéj Częstochowskiéj; w głowach gromnica, któréj już użył ten, co na niém sypiał. A wszystko jakby wczoraj opuszczone, jakby tylko co porzucone jeszcze. Co chwila spodziewać się było można usłyszéć głos zmarłych, zobaczyć ich wchodzących: żyli tu jeszcze w czci, jaką im syn oddawał. Nie każdy byłby mógł sam jeden, w obec tak rozdzierającéj, tak dojmującéj pamiątki zmarłych, wytrzymać, wyżyć i patrzéć na nią bez strachu lub boleści niepokonanéj: potrafił to Tadeusz, i jemu lubo było wieczo-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.