rem cieniami rodziców zaludniać te puste pokoje, w których tylko matczyne świergotały kanarki i stary zegar zdał się szeptać ciągle:
On nic nie ruszył z miejsca, nic nie dozwolił przestawić: szanował nawet węgle w kominku ojca i popiół z ostatniéj przez niego wytrząśnionéj fajki i próbkę pszenicy rozsypaną na oknie, którą tylko myszom jeść było wolno.
Takie samotne, pustelnicze życie pana Tadeusza trwało już miesiąc czy dwa podobno: i to wiele, bardzo wiele! Książki, polowanie, przechadzka, dumanie, zajmowały czas cały; czuł się spokojniejszym jeśli nie szczęśliwszym, a choć czasem poziewał, choć codzień śniło mu się wrzące miasto, i turkot powozów, i łoskot muzyki i gwary ludu; gdy się obudził przy szumie jeziora, przy odgłosie dzwonu cerkiewnego, czuł, że mu tu lepiéj było, i doznawał jakby słodkiego napojenia dokonaną zemstą, mówiąc:
— Obejdę się bez świata i ludzi.
Jeden tylko sługa dość niezgrabny, lecz milczący, bo p. Tadeusz ze sługami rozmowy nie