Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzał na nogi: nóżki miała małe, ale zbłocone i czarne; wyjęła rękę z kieszeni poprawując włosy, i ręka była mała, różowa, a jak na prostą kobietę, niepojęta. Twarz czasem się trafia, ale ręka? ręka, co jest wyłączną ozdobą tych, co nic nie robią i mają ją tylko piękną, zdaje się na to, aby nią się chwalić; ręka była cudem!
Już Tadeuszowi brakło zapytań; jéj serce biło i lice się paliło i tak uciekała, że nakoniec musiał ją porzucić, ale jeszcze szedł zdaleka.
— Dokąd idziesz?
— W las za grzybami....
Tadeusz odwrócił się drożyną w drugą stronę i poszedł zamyślony. W jego głowie to objawienie się tak pięknéj kobiéty, wywołało tysiąc wspomnień, tysiąc bolesnych pamiątek.
O! mówił do siebie oglądając się na bielejącą świtkę Ulany w oddaleniu — jestto zaniedbany piękny kwiat wśród chwastów; kwiat, który od wielu naszych oranżeryjnych byłby piękniéjszy, gdyby tylko na grządce ogrodu zszedł był, a nie w lesie. I nie Oxen Honczar, ale ilużto lepszych od niego, umiejących kochać, kochaliby