Wczoraj w nocy stary Ułas zachorował, prosił wody, Pryśka wody przyniosła, a w komorze szukali Ulany: nie było. Mówiła znów rano, że po nią w nocy ekonomowa przysyłała.
— A może i ona? — rzekł Oxen.
— Oj nie, nie — rzekł Pauluk. — To nie to: dziecko ekonomów zdrowe. Oni mają sługę, po co im Ulana. Wszyscy dworacy widzą, jak się pan odmienił. Jakób dworak coś już przewąchał i śmieje się tylko kiedy Ulanę zobaczy. Nawet na folwarku gadają, i ja sam słyszałem ekonomowę, jak mówiła cyrulikowi, że pan daleko teraz weselszy; a bodaj aby mu tylko nie wpadła w oko która kobiéta ze wsi, bo gdzieś nocami chodzi, czego dawniéj nie było.
Stary Oxen, który bledniejąc słuchał opowiadania, szarpał na sobie świtę i oczyma okropnie przewracał; uderzył pięścią o stół, łając:
— Bodajby przepadła i z wami razem Lewko, coście jéj dopilnować, albo wybić nie mogli, żeby poleżała z pół roku. Czyto nie mogliście rady dac. Czyto nie ma kijów w płocie, albo rózek w lesie, czyto wy nie ojciec? Lewko,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.