— Co? co ty gadasz, za co mnie bijesz — zawołała z wrzaskiem Ulana. — Czego ty odemnie chcesz?
— A po coto ty do pana chodzisz, a czegoto ty w nocy nie nocujesz. Coto tobie dworski chléb smaczny i pańskie podarki? Ja cię rozumu nauczę!
I bił nieszczęśliwą, która głośno krzyczała wyrywając się i wołając:
— Ratujcie, ratujcie, on mnie chce zabić! Nadbiegli Lewko i Pauluk i stary Ułas, porwali Oxenia i odciągnęli.
— Co ty się skręcił, wrzask na ulicy robić i budzić ludzi, żeby wszyscy twój wstyd wiedzieli? Czyto tobie mało tego, że ciebie z chaty posłyszą? Czyto ty chcesz prędzéj, żeby pan posłyszał!
— A chcę — odpowiedział Oxen rozjuszony — i ją zabić i jego.
— Milcz — wrzasnął Ułas — milcz na krzyż Pański, pogubisz nas wszystkich. Chcesz swojego i naszego nieszczęścia? Powiedzą, żeśmy ją wydali i tobie radzili!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ulana.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.