Na prędce zjadłszy, Sławek wyszedł, na chwilę zabiegł do Leny sam... jeszcze, aby ją uspokoić, ale w domu jéj nie znalazł, powiedziano mu, że poszła na repetycyą. Ztamtąd powrócił do domu, zajął się przygotowaniem do przyjęcia swych gości i czekał,
Bardzo długo nie było nikogo, późno wreszcie kilka osób się ściągnęło. Po twarzach znać było, że nad niemi pracowano w mieście. Drabicki nie zaniedbywał żadnego wpływu... Wielu z najgorliwszych w czasie wieczerzy nie stawili się wcale, inni przyszli w usposobieniu opozycyjném, kilku z gotowemi planami własnemi i programatami, przynoszono artykuły, wiersze kuzynków i kuzynek do poumieszczaniu w feletonie, rozprawy o propinacyi obszerne... stosy rękopismów, które najwłaściwiéj było oddać na ogień. Sławek znalazł się wśród cale nie spodziewanych komplikacyi. Dziennik jeszcze nie istniał, a już zarzucano go chorobliwemi owocami miłości własnych, z któremi nie wiedzieć było co począć.
Wniesiono wreszcie, usunąwszy na stronę kwestye szczegółów, główną co do postępowania z Drabickim, który już nienarodzony jeszcze dziennik podminowywał
Zdania były podzielone... Niektórzy powracali uparcie do kija, jako do jedynego argumentu przeciwko potwarzy, drudzy radzili ignorować, inni zbesztać. Nie było o czém mówić. Stronnictwo nowego dziennika na
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/133
Ta strona została skorygowana.