— Tak, panie dobrodzieju, byłem mu prezentowanym... ale nie miałem się przypomnieć... nie spodziewając się, abyś był łaskaw młokosa pamiętać...
Drabicki przybrał fizys rozczuloną....
— O! nie sądź pan tak źle o nas starych — zawołał — młodzież! młodzież! to nadzieja przyszłości, w piersi któréj kraju serce bije! każdy z nas z radością, z dumą spogląda na te rozwijające się pączki.... Dla ludzi kraj miłujących... ojczyznę! (tu westchnął) żaden młodzieniec nie jest obojętnym....
Wyrzekłszy ten wyraz — ojczyznę! spojrzał, jakie wywarł wrażenie... Młodzieniec miał minę poważną. Drabicki począł go ściskać, potém zajął krzesło przy nim i cichym, ojcowskim, protekcyonalnym głosem odezwał się:
— Cóż tu pana do nas sprowadza pod te dosyć burzliwe czasy?
Młyński zarumienił się, jakby go kto na gorącym uczynku złapał, zawahał się, nim mówić ośmielił.
— Nie wiem, czy panu wiadomo, że straciłem moją drogą matkę...
— A! nie może być! — załamując ręce, odparł Drabicki — szanowna pani podkomorzyna! o Boże! dostojna matrona polska, wzór cnót, żywa tradycya... nasza narodowa!... (położył nacisk na tym wyrazie) Strata! i strata nieodżałowana nie tylko dla pana, ale dla kra-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/16
Ta strona została skorygowana.