stępowych... i z wielkiéj pracowitości, wszystkie redakcye drzwi przed nią zamykać musiały — wszyscy księgarze uciekali przed nią, wszyscy literaci drzeli na widok jéj i sam postrach rozpraw które zawiązywać lubiła... Tego dnia miała na sobie suknią czarną, mantylkę i duży worek z papierami i drukami...
Nim Sławek miał czas ją przywitać, usiadła.
— Nie przeszkadzam panu? proszę ceremonii nie robić, pan zajęty??
Ja tylko parę słów mam... parę tylko. Poświęciłam się literaturze naszéj, która tak jest ubogą, z całym zapałem oddałam się jéj od lat najmłodszych... Nie wdzięczne to jest pole... ale kto uczuł powołanie? nieprawdaż?
Nie czekając odpowiedzi, mówiła daléj.
— Przyzna pan, że raz wszedłszy na tę drogę, cofnąć się już niepodobna... Chociaż krytyka zawsze zjadliwa, dosyć mi dni zatruła... i teraz téż nie cofam się... pracuję. Słyszałam że pan ma wydawać dziennik, nie może istnieć bez odcinka? przychodzę mu ofiarować usługi moje... Mam poezye... poezye które znalazły powszechne uznanie... mam dwie powieści. Tytuł pierwszéj jest... Zakapturzony. Prawda że tytuł wyborny. Ja się mogę pochwalić, że mam talent do tytułów... Powieść współczesna... dotknięta w niéj kwestya niewiast w spełeczeństwie... Druga ma tytuł — Mózg
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/186
Ta strona została skorygowana.