i serce... także nazwanie szczęśliwe... Jest tylko w czterech tomach... oparta na rozwoju uczucia... tragiczna! do odcinka stworzona! Pewna jestem, że nadałaby młodemu pismu urok wielki. Ja mam tu przyjaciół wielu między postępowemi... Możemy się umówić łatwo. Wreszcie kończę poemat w rodzaju Słowackiego — Bromira! i tem bym służyć mu gotowa! Co? Sławek odurzony tym słów potokiem, niemiał jeszcze czasu opamiętać, ani wcisnąć wyrazu, gdy pani Prakseda już po kruciuchnym przestanku poczęła daléj...
— Władam dobrze językiem polskim, niemieckim francuskim, umiem po angielsku i po włosku... mogłabym zdaje mi się być użyteczną Redakcyi — nie jestem interesowaną. Pan wie że pracy słusznie się należy wynagrodzenie, ale nie byłabym wymagającą...
Sławek niewiedział już co na tę napaść odpowiedzieć.
— Chce pan posłyszeć mały wyjątek z Bromiry, ażeby mieć pojęcie o udatności fermy?
— Daruje pani... ja... ja — wolałbym sam przeczytać... w téj chwili mam właśnie wyjść... A co się tyczy dziennika, plan jego jest jeszcze nieustalony.
— Więc o cóż idzie? więc w czém nieustalony? spytała panna Prakseda.
— Nie wiemy nawet czy mieć będziemy odcinek
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/187
Ta strona została skorygowana.