piórem dzielnie... mam rzeczywisty talent, któremu przyznają świeżość i oryginalność. Sam się chwalić nie mogę... Ale może pan czytał moją krytykę pana Tadeusza, w któréj z błotem zmięszałem tę mniemaną epopeję i postawiłem jéj autora tam, gdzie oddawna zasłużył być pomieszczonym.
— A! a! rzekł uśmiechając się Sławek.
— Tak jest... Słowackiego teraz rozbieram... o innych mówić niema co — to są trupy i to zgnilizna!! Nowa poezya dopiero się ma narodzić.. Ja mogę do dziennika co zechcę... studya... obrazy obyczajów... dziejowe rysy... polityczne, wstępne artykuły... cokolwiek będzie potrzebném — nawet powieść! Jestem autorem — krwawéj Chmury, pod pseudonymem Emila Lapislazuli... Tak! Lapislazuli to ja, panie dobrodzieju.
— A! a! powtórzył Sławek, którego to niemal bawić zaczynało.
— Musiałeś pan skończyć studya uniwersyteckie?
Lapislazuli uśmiechnął się pogardliwie.
— To są przesądy te studya... to jest gymnastyka tylko... Geniusz jéj nie potrzebuje, mając siły rodzinne... Studya zabijają właśnie oryginalność, traci się świeżość tchnienia... rzut, werwę...
— Wszakże zapas wiadomości przynajmniéj... przerwał Sławek.
— Ale ja czytam, ogromnie! czytam...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/192
Ta strona została skorygowana.