— Zdaje mi się że nie — odrzekł Sławek... na takie napaści, milcząca wzgarda odpowiedzią całą.
— Co zaszło między tobą a hr. Wartską, spytał filut, udając, że nic nie wie — przestałeś tam bywać... kilka razy wspomniałem o tobie, jakoś mi nie odpowiedziano... co to jest?
— Nic niema? czasu mi brak... jestem zajęty... zresztą chcę i muszę całkiem się od świata usunąć.
— To źle, kochany, dziennikarz musi żyć w świecie i trzymać na jego pulsie,
Sławek odwracając rozmowę spytał o zdrowie tych pań.
— Jak najlepsze, panna Jadwiga, cudne dziewcze, szczebiocze... mama miła i dobra... usiłuje ściągnąć najlepsze towarzystwo do siebie. Wprawdzie Drejssowa także ma dawać wieczory, ale śliczna hrabina przemoże ją...
— Cóż więcéj? spytał Młyński.
— A! no! nowina dzisiejsza musi ci być wiadomą.
— Nie wychodziłem z domu i nie widziałem nikogo, prócz kandydatów do stanu redaktorskiego...
— Ale bo nowina i ciebie się tyczé, choć nie bezpośrednio.
— Mnie?
— Ciebie, bo Leny... Lenie Dyrektor na naleganie wuja i jego przyjaciół dał dymisyą... z teatru!
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/194
Ta strona została skorygowana.