Tak szczupła ta garść ludzi dowlokła się zwolna do cmentarza, obcy wzięli trumnę na ramiona i ponieśli do grobu... Ostatnia swój wieniec aster położyła na wieko Lena... klękła i modliła się płacząc...
Kanonik chciał przemówić nad grobem, ale dla kogo do kogo? Ci, co tu byli, czuli to, co on, a słowo nie starczyło sercu, ukląkł więc z załzawionemi oczyma, odmawiając Anioł Pański i powoli ziemia się sypać zaczęła na zwłoki Sławka.
Samiel na pół omdlałéj Helenie podał rękę, ale podziękowawszy mu skinieniem, pozostała biedna w miejscu, nie chcąc odejść, nie mówiąc słowa, nie mogąc się nawet rozpłakać. Na pół już przysypano ziemią mogiłę, a ona siedziała jeszcze na starym kamieniu i patrzała w tę głębinę, która go pochłonęła.
Taka była ostatnia scena tego cichego dramatu, — zwyczajna, prosta, smętna — bez wystawy i kłamanego występu. Łzy starca i ból sieroty, ziewanie tłumione przyjaciela, westchnienie kilku obojętnych nad sobą samymi — oto wszystko.
Nazajutrz Gazeta między wiadomościami krajowemi umieściła wzmiankę następującą.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/339
Ta strona została skorygowana.