Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/62

Ta strona została skorygowana.

ani łez, ani zasuszonych kwiatków, ani rękawiczek kradzionych... Słowem téj dobréj przyjaźni kuzynków brakło dramatu i zwykłego przyboru miłosnego.
Hrabina spoglądała na te stosunki zdaleka, ani faworyzując ich, ani im przeszkadzając... Może ta pozorna jéj obojętność czyniła je tak oziębłemi, nic bowiem nie zaostrza więcéj uczucia nad stawione mu przeszkody.
Choć Świętosław nie miał prawie nigdzie bywać i chciał się trochę zamknąć, pierwszy wyjątek musiał zaraz zrobić dla Hrabinéj, która wiedziała o jego przybyciu i tego dnia rana, poufale wezwała go, aby jako kuzynek, przybył jéj pomagać, bo się kilka osób na herbatę spodziewała.
Sławek trochę pomruczał na ten nieszczęśliwy zbieg okoliczności, gdyż przewidywał, że się będzie musiał prezentować, a potém oddawać wizyty, a potém przyjmować zaproszenia... Raz wpadłszy w ten wir, który się zowie światem, mający swe obowiązki, prawa, formy, człowiek już nie jest panem siebie, staje się niewolnikiem. Nie wiele najczęściéj zyskuje wśród społeczeństwa, które się do obowiązków nie poczuwa i chce się wyzyskiwać tylko wzajemnie, często traci oprócz czasu, spokój, wiarę u ludzi... ale nie mniéj są położenia, w których od towarzyskich stósunków zwolnić się niepodobna.
Sławek nie obrachowywał może tak głęboko następstw, nudziło go tylko poddaństwo, frak, białe rękawiczki, żar-