w jakiéj książce, bo ja jéj już teraz wszystko czytać pozwalam i ani ją oderwać... To tak, powiadam ci we wszystkiém z nią... jak się zajmie czém... pochłonie ją całą!
— Ale że ją wszystko tak zajmuje, zaśmiał się Sławek, niema niebezpieczeństwa.
Hrabina bystro spojrzała na niego.
— Cóż ty robisz? zapytała.
— Ja jestem trochę, jak Jadzia, rzekł, śmiejąc się młody człowiek, przyznam się kuzynce, że i mnie tak po młodemu ciągnie i zachwyca wszystko... oprócz ceremonialnych herbat... dodał cicho.
— Masz mi za złe, żem cię prosiła? spoglądając nań spytała hrabina... a ty dziczku! na twojém miejscu każdy inny miałby się za bardzo szczęśliwego.
— Ale i ja bardzo jestem szczęśliwy, dopóki tu nikogo niema...
W tém dzwonek dał się słyszeć u drzwi, a hrabina postąpiła ku progowi...
Po szeleście sukni... poznać było łatwo, jedno z tych tryumfalnych wnijść niewieścich... dla których drzwi się na rozcież otwierają.
Jakoż wtoczyła się raczéj, niż weszła na salon w czarnéj atłasowéj sukni, podżyła, otyła, poważna osoba.. z krzyżem na szyi i rodzajem różańca zamiast bransolety na ręku... Trzy rzędy prawdziwych pereł,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/65
Ta strona została skorygowana.