cież zarazem widział wpływ, jaki on wywierał, siłę, jaką miał.. Jakże to sobie było można wytłómaczyć?
To przechodziło pojęcie..
Tysiące tego rodzaju zagadnień cisnęło mu się do myśli — żadnego nie umiał rozwiązać.. W społeczeństwie na próżno szukał jasnéj gwiazdy przewodnéj, przedstawiciela kraju i opinii, znajdował kuchmistrzów politycznych i komedyantów popularności polujących na oklaski.
Chodził i gryzł się i płakał w duszy..
Chwilami zapał nim owładał — mówił sobie — świat zepsuty, ale nie jest zgniłym tak do szczętu, aby go idea święta, jasna uleczyć nie miała. Trzeba więc stanąć do boju, nastawić piersi, wołać, prowadzić.. karcić... walczyć..
Samemu??
Stręczyli mu się pomocnicy na wstępie, ale od pierwszych ich słów mógł poczuć, że nimi nie kierorowała miłość prawdy, ani kraju miłość, ani żądza istotna poświęcenia się dla dobra ogółu — każdy miał jakąś gratkę do upieczenia przy tém ognisku. Jeden popularności żądzy nabyć, jakimkolwiek kosztem, drugi się potrzebował rehabilitować, inny geniusz pragnął się wynieść na widownią i prawić mowy, choćby w czasie popisów elokwencyi jego ojczyzna w gruzy paść miała... Cichéj pracy i ofiary nikt dać nie chciał...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/78
Ta strona została skorygowana.