Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/88

Ta strona została skorygowana.

ciebie... lub... byłabym niegodną was... zobaczyć. — Praca rąk nie dawała nawet chleba... Znalazł się poczciwy czy płochy człowiek, co na twarz moją rachuje, najął mnie do teatru... Tę twarz nieszczęsna męka, bielidło i róż zniszczyły... ale z daleka maską młodości im świecę... Poszłam do teatru, nie wiedząc, co zrobić z sobą, zostałam w nim z nałogu, ale teraz — trzymam się go z miłości dla sztuki... z najemnicy praca mnie uczyniła artystką namiętną...
— Ale jakaż przyszłość? spytał Młyński.
— Któż myśli o przyszłości, odpowiedziała gorąco.. dla mnie całą było zobaczyć ciebie panie... a potém! choćby umrzeć...
Chwyciła go za rękę i chciała ją pocałować, gdy Sławek wyrwał gwałtownie, przechylił się z ławki i trzymając jéj ręce — zawołał.
— Siostrzyczko, nie eksaltuj się wdzięcznością... Każdy na mojém miejscu byłby to, co ja, uczynił.
— Ale nie tak, jak ty... przerwała Lena, dla tego ja ciebie czczę, kocham... tyś dla mnie ideał mężczyzny, a w téj chwili ten twój chłód, ta powaga jeszcze, wzmaga cześć moją dla ciebie! a! ja już znam ludzi! każdy inny byłby korzystał z uczucia biednego dziewczęcia... z jego szału... ty mnie przed samą sobą bronisz. Tyś wielki, tyś święty...
Sławek miał łzy w oczach, drzał cały, podniósł jéj