a możnaż było to odgadnąć, po któréj stronie będzie przewaga i siła i narażać się na utraty drogiéj popularności?
Dłużéj zaś lawirować tak po cichu, wszystkim zaręczając sympatyą, a w Dzienniku okrywając się ogólnikowym patryotyzmem, co chwila stawało się trudniejszém... Często napierano na biedaka, aby jasno i wyraźnie wyspowiadał się z zasad i przekonań — tłómacząc się, musiał tłumić na pół łykanemi wyrazami.
Było więc o czém myśleć?
Na patryotyzmie ogólnikowym grać dłużéj już było niepodobieństwem, sam wyraz — ojczyzna — nie starczył...
Drabicki, któremu głowa pękała, wierząc wielce w Izydora, złote pióro i niezmierny genjusz, wziął go na naradę. P. Izydor był podchmielony, trochę podraźniony, szlachcie go jakiś zadrasnął... doradził silny artykuł... i nie czekając zaimprowizował. Złote owe pióro, gdyż się raz rozpędziło, trudno było powstrzymać, za daleko jakoś zabiegło i ogromne larum podniesiono na gazetę!!
W kilka godzin po wypuszczeniu jéj, gdy cofnąć już było niepodobieństwem, przybiegli przyjaciele dać znać Drabickiemu o wrażeniu artykułu, o oburzeniu, o hałasie, o krzykach...
Redaktor szarpiąc czuprynę, poleciał do Izydora,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W mętnéj wodzie.djvu/92
Ta strona została skorygowana.