Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W pocie czoła.djvu/131

Ta strona została uwierzytelniona.

Osiem talarów, do tego dodawszy zarobek jaki mogłem mieć z przepisywania przygodnego, starczyły na wyżycie przez czas jakiś, nimbym się poznał ze sprawą Pokrzywnicki contra Świderski.
Com postanowił wykonałem natychmiast. Wpadłem do kancelarji Świerzbińskiego, a że on zawsze mi to powtarzał, iż w każdéj chwili ma prawo mnie odprawić, czułem się téż ja w prawie podziękowania mu kiedy chciałem.
Skłoniłem mu się i prosto z mostu powiedziałem: Przychodzę pana Mecenasa prosić o uwolnienie.
— A to co! oszalałeś! — zawołał.
— Tak mi wypadło, — rzekłem.
Zamyślił się chwilkę.
— Wśród roku! bez oznajmienia? — zapytał. — W tém coś jest? Ale ja nie nawykłem nikogo prosić. Nie dobrze ci, z Panem Bogiem. Jedno tylko muszę dołożyć, że nazad nie przyjmę.
— Cóż robić? — rzekłem — jestem panu bardzo wdzięczen za to co u niego skorzystałem, ale téż wracać nie myślę.
Podejrzliwy macać mnie począł na różne strony — w końcu odpuścił.
— Z Panem Bogiem.
Gdym się począł zabierać do składania moich rupieci, napadł na mnie Ludek, który choć złośliwy był,