dziów kompromisarzy, z Stoińskim superarbitrem pisali oba, zdając na ich rozsądek i dekret bez apelacji przyjmując.
Sprawa tedy odłożoną została, bośmy dokumenta składać mieli.
Procesu na żaden sposób nie żądałem, bom go prowadzić nie miał o czém, komplanacja więc bodaj najniekorzystniejsza była mi na rękę. Świderscy których reprezentował on na gościńcu poznany, odczepnego coś dać musieli.
Spadło by mi to jak z nieba. Bogu i Stoińskiemu dziękowałem.
Nadszedł termin ferowania dekretu — ciekawym był co mnie czeka, wielkich się rzeczy nie spodziewając, krótko powiem iż mi przysądzono zaledwie parę tysięcy złotych z owych sum neapolitańskich, na co Świderski narzekał, lecz w końcu zmusili nas ukontentowanie podpisać.
Ruszył wspaniałomyślnością Świderski i sumę na święty Jan całą zapłacić obiecał. Tymczasowo zaś trzysta złotych dał gotowizną.
Winien będąc Stoińskiemu i Trzaskowskiemu rad się pozbyć choć części ciężaru, natychmiast pozostałą sumę obu im przekazałem. Superarbiter wzdragał się jéj przyjąć, ofiarując się czekać, alem go uprosił
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W pocie czoła.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.