Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W pocie czoła.djvu/17

Ta strona została uwierzytelniona.

szło trochę ciężéj. Nawet w dobrym humorze będąc, znajdował przyjemności insperate, dać sera w głowę lub nogę podstawić. Bawiło go gdy siłę swą i zręczność okazał.
Ale i on zły nie był — nagradzał potem za tę butę.
Oprócz pasania gęsi, z przybywającemi siłami, rosły obowiązki moje, do różnych posług domowych.
Mogłem niewielkie wiadro wody, choć mocno rękę jedną podnosząc i stawając kilkakroć, przynieść do chaty. Płukałem miski i garnki, parobek Fedoś, który wziął na siebie obowiązki guwernera, pokazywał mi różne rzeczy i uczył jak się z czem obchodzić. Jeżeli nie miał z kim mówić, a chciało mu się gadać, siadał i próbował rozmowy ze mną. Szło mu o to aby go ktoś słuchał, gdy ustawicznie narzekał, szczególniéj na starą Praxedę za jéj skąpstwo i podglądanie, przyczem i samemu Borysiakowi nie pardonował.
Działa mu się zawsze krzywda, a gdy podpił wpadał w rodzaj szału i płakał. Jeden wyrostek Marychna miała u niego łaskę, i dla niéj ani pracy, ani czasu, ani narażenia się gospodarzowi nie żałował. Gdyby się jéj nie wiem czego zachciało, — przy najpilniejszéj robocie, miał zawsze czas, wykradł się, wyłgał, byle zrobić co zażądała. Znała ona to dobrze i posługiwała się bez litości. A jak mu głową kiwnęła za to, więcéj nie żądał.