Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W pocie czoła.djvu/185

Ta strona została uwierzytelniona.

świat Antosia, a choć syna się nam chciało wielce — i téj byliśmy radzi.
Nabytek ów części po Trzaskowskich bardzo się okazał szczęśliwy.
Śmieli się może ze mnie sąsiedzi żem ja w stadninę, w krowy, w trzodę chlewną i owce nadto wierzył i wszystko prawie spasał niemi, a mogę powiedzieć że temum winien iż się dorabiałem, gdy drudzy tracili i stękali. Prawda, że uchowaj Boże pomorku mogłem więcéj stracić niż inni, lecz Opatrzność chroniła od niego, a jam téż czuwał aby nad gościńcami, któremi bydło zdaleka pędzano, że niemi zaraza idzie, nigdy się moje nie pasało. Łąk téż nie najmowałem anim dawał u siebie stawać i gościć.
Jaś mnie wówczas namówił, że dla tuczenia wołów gorzelnięśmy małą postawili, która potem się powiększyła i urosła. Żyd sobie wódką frymarczył, bo ja nie chciałem jéj znać, a jam i woły tuczył i chlewnią — nawet owocom się coś okrajało...
Na wołach do Warszawy, choć bywały przypadki po drodze, począłem zarabiać dużo, dość że się Chomiński spłacił, a jeszczem coś miał w zapasie.
Niebawem jakoś Stoiński przyszedł do mnie rając mi pod bokiem wieś, Zabrzezie. Tanio była do sprzedania, bo wielkiemu panu naówczas pieniędzy na