Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W pocie czoła.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

Nim do tego wykrzyknika przyszło, chamy się zebrały do karczmy na radę dla wspolnéj obrony i z konsylium tego wypadło, iż Borysiakowie powinni byli oddać przybłędę.
Chociaż sam gospodarz wielkiego do mnie serca nie miał, ale podhodowawszy mnie, gdy się posługi spodziewał widzieć odebranym nie życzył.
Mogłem mu już służyć za poganiacza, bronił swéj własności.
Pamiętani iż mocno poruszony wpadł do chaty do żony wykrzykując przeciw gromadzie iż na niego spiknęła.
Wszyscy, nawet stara Praxeda, Salomoniakowa, która mnie nie lubiła, brali stronę Borysiaka. Wyliczano co moje lata w chacie przebyte, kosztowały.
W najgorszym razie Skarbnikowicz powinien był to zapłacić. Stara zaś Borysiakowa, pogładziła mnie po głowie i z oczów jéj widziałem że miała kommizerację nademną.
Wiedziała dobrze co we dworze czekało.
Co do mnie, naprzód nie rychło zrozumiałem o co chodziło i co mi groziło, potem uradowałem się sam nie wiedzieć czego, nakoniec żal mi się zrobiło chaty Borysiaków, i płakać zacząłem poszedłszy do kąta.
Łzy to były osobliwe jakieś, bo je jak błyski przecinały nadzieje dziwaczne, niby przeczucia świe-