tniejszego losu. Pomnę, że perspektywa dostania butów, których nigdy w życiu nie miałem, a były dla mnie podówczas najwyższym ideałem — nadzwyczaj mnie poruszyła.
Tylem wiedział, iż dworscy ludzie, przynajmniéj w pewnych uroczystych dniach życia, buty wdziewali, nie dla oszczędzania nóg, ale dla honoru pańskiego.
Mieć zaś buty oznaczało dla mnie jakby wysokie w społeczeństwie osiągnąć stanowisko.
Tylko w butach można było dojść do czegoś. Ambicja rodziła się we mnie.
Nadzieja butów osuszyła łzy moje. Mironek nie chodził nawet w butach!!
Borysiak chociaż czuł że przeciwko wójtowi i gromadzie z trudnością mnie będzie mógł obronić, bundiuczył się i nastawiał. Gospodyni tknięta do żywego, dała mi skrycie omastę do chleba...
Wieczoru tego byłem w chacie bohaterem, patrzano na mnie, mówiono o mnie — pierwszy raz w życiu doznałem tego dziwnego uczucia jakiegoś — że ja miałem pewną wartość i znaczenie na świecie. Łechtało to mnie, a łzy łzami... Zmiana życia miała stronę swą straszną...
Nazajutrz do dnia Borysiak powołany został do dworu, do samego pana — i nakazano mu nieodzownie przyprowadzić mnie z sobą. Pamiętam iż w obawie
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W pocie czoła.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.