Brat antreprenera, który na obiedzie owym mówił o baronie i ciekawy był osoby co zapanowała nad nim, przez usłużnego Mahońskiego wprowadzony został do wdowy.
Gruby, niezgrabny, czerwony, rubaszny, w salonie znaleść się nie umiejący pan Afanazy Piotrowicz, pomimo to wszystko stanął od pierwszego wieczora w szrankach z baronem, a — osobliwa rzecz, wdowa mu okazywała się dosyć życzliwą.
Prawda, że Afanazy Piotrowicz, „natura szeroka“, tak się on sam nazywał, był powolności dla kaprysów kobiecych nieograniczonej. Panią Henrykę i on nazywał naprzemiany aniołem lub czarownicą.
Głowę dla niej stracił.
Nie będąc o niego zazdrosny komornik się z nim zaznajomił, poprzyjaźnił i oba czasem unosili się unisono nad czarodziejką.
Afanazy Piotrowicz, gdy był bardzo ożywiony, oświadczał, że nie ma czego by dla takiego anioła nie poświęcił.
— Niechaj by ona sobie była jaką chciała — wołał — takiej drugiej nie ma na świecie!...
Być może iż wdowa dla podbudzenia lub oddalenia barona trochę przyciągała Afanazego Piotrowicza. Ten, Mahlhagenowi życie truł, bo nie można było z nim iść w zawody gdy szło o dogodzenie fantazyi. „Szeroka natura“ sprowadzała bukiety z Nizzy, płaciła tysiącami fraszki i gotowa była tak samo dać krew jak dawała pieniądze...
Kobiety ujmuje taka namiętność wielka i gorąca, choć często trwa krótko... a nigdy stałą nie jest.
Afanazy Piotrowicz był zresztą rzeczywiście dobrym człowiekiem ale nie dla siebie. Najnieopatrzniejszy w świecie, zdawał się wyzywać na swą głowę katastrofy. Szerokie jego ramiona mogły ją dźwignąć, i — domyślać się godziło, że nieszczęście tak by wesoło nosiły jak dobrą dolę. Otworzyste serce śmiało się do życia, do wszystkiego co je złociło, a najmocniej do kobiet.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/103
Ta strona została uwierzytelniona.