kobiet, niezbyt trwożliwych o towarzystwo, gdy mogły się zabawić i potańcować. Królową naturalnie była pani Brombergowa, strojna, piękna i okryta klejnotami, a Pampowski spostrzegł ze zdziwieniem na jej szyi dyamentowy naszyjnik bardzo piękny i kosztowny, o którego egzystencyi nie wiedział.
Lecz, że mu raz o podobnym wspomniała Henryka, dla uspokojenia siebie zrobił przypuszczenie, iż dawniej stracony odzyskać musiała. Naszyjnik ten był tak piękny, że i gospodarza Afanazego Piotrowicza uderzył, bo wszystkim go pokazywał, uśmiechając się i pytał jak go znajdują?
Henryka wystąpiwszy w tym stroju, gdy zobaczyła że przyszły jej mąż mocno się w nią wpatrywał, podeszła do niego z uśmiechem i ręką podnosząc brylanty, z których się iskry przy świetle sypały, odezwała się.
— A co? prawda że piękny! To ten sam o którym kiedyś wspominałam!
Zaśmiała się dziwnie i poszła.
W czasie wieczora i kotyliona Afanazy prezenta dla dam rozdawał tak rozkoszne, że się wydziwić nie mogły jego wspaniałomyślności. Brombergowej dostał się bukiecik ale złoty cały, emaliowany i wysadzany kamieniami drogiemi.
Komornik upokorzony był tą rozrzutnością nababa, który się trochę nią chwalić lubił i popisywać.
Baron Mahlhagen, chociaż osobiście proszony na ten wieczór, nie przybył wcale — Pampowski dotrwał do końca, mając zamiar odprowadzić swą panią do domu, lecz dowiedział się — z podziwieniem, że odjechała nie żegnając się z nim.
Lękając się czy nie była chorą, pośpieszył dowiedzieć się do jej mieszkania, tam zaręczył lokaj, że nie wróciła jeszcze. Niespokojny Pampowski musiał wrócić do domu, i nazajutrz rano Henryka mu się wytłómaczyła, że lokajowi rozkaz dała mówić iż jej w domu nie było.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.