Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

kiego szczęścia swojego i uniósłszy się, trzymając za rękę wdowę, począł ją malować barwami jaskrawemi.
Oczki mu błyskały, usta i zmarszczki około nich uśmiechały się.
— A! królowo moja! mówił, patrząc w jej oblicze miłościwe ale smutne, myślę o dniu mojego szczęścia, na które czekałem tak długo, myślę i drżę, nie wiedząc jak mam opatrzności dziękować. Czyż ja zasłużyłem na to, abym taką boginię piękności nazwał moją! Na klęczkach winienem za to dzięki składać tobie i Bogu.
I całował ją z zapałem po rękach, chociaż czoło mu się pochylało do ust, wyzywając pocałunek, którego bogobojny komornik nie ośmieliłby się był ani wymagać, ani ukraść przed ślubem. Drżał, śmiał się i padał na twarz. Bóstwo siedziało naprzeciw z obliczem pochmurnem.
— A! mój panie Janie, odezwała się wdowa po milczeniu długiem, co ciebie cieszy, to mnie przeraża. Napatrzyłeś się na mnie i życie moje, znasz mnie, bom się nie taiła z niczem przed tobą, płocha jestem, wietrznica niepoprawna. Zastanów się, proszę, dobrze, co ty ze mną robić będziesz. Mimowoli życie ci zatruję, choćbym najlepszą być chciała: Napadają mnie takie chwile szału, nudy, w których dla mnie nic świętego nie ma.
— Jużem cię trochę podruinowała, a cóżby to było dalej! Gdy czego zapragnę, nie umiem się pohamować nie znam pamięci na jutro. Szczerze mówię, że mi cię żal, boś ty dobre, poczciwe człeczysko, a gubisz się dla mnie dobrowolnie.
Ja dla ciebie stworzoną nie jestem, bo ty wierzysz w coś, ty masz swe zasady, a nademną nic nie panuje oprócz burzliwej krwi mojej. Ja jestem nieszczęśliwa i nią być muszę, ale za cóż ty masz ze mną iść w przepaść i być ofiarą?
— Dla tego, że Henryczkę moją kocham, zawołał Pampowski, że gotów jestem dla niej poświęcić wszystko. Niech się dzieje co chce!!
Wdowa rzuciła się niecierpliwie.