ski, jakiegoś szczęścia, staranie o wybór przyszłej towarzyszki, potem zajęcie szalone panią Brombergową, towarzystwo wesołej młodzieży, życie mu czyniły znośnem; teraz trzeba się było wyrzec kobiet, starań, nadziei i ze zbolałem sercem szukać jakiegoś pożywienia. Opieka nad dawną miłością, zupełnie już zgubioną potrosze, nie starczyła, Karolką zbyt się zajmować obawiał, aby nadto się do niej nie przywiązać, gospodarstwo na wsi było dlań obcem, musiał więc coś sobie wymyśleć. Tymczasem zerwał wszelkie stosunki i począł z systematycznością starego pedanta budować nowy program.
Do literatury nie czuł najmniejszego powołania, do pobożności gorącej nie był skłonny, na starość stan jakiś wybierać zdało mu się niepodobieństwem.
A jednak — nie samym chlebem żyje człowiek, — coś znaleźć było nieodzownie trzeba, lub umierać z nudów.
Awantura Pampowskiego nie utaiła się w mieście, wiedzieli o niej wszyscy, choć rozmaite sądy były i wersye różne.
W tych domach do których dawniej uczęszczał Pampowski, opowiadano sobie na ucho o płochości człowieka, który się tak statecznym wydawał.
Pani Miętoszewska, która miała tyle córek do uplasowania, że jedną by była wreszcie choć za trochę przywiędłego komornika z dwoma wsiami wydała, szczególniej była oburzoną. Obiecywała mu wytrzeć dobrze kapitułę, jeśli się przyjść odważy.
Pampowski o tem ani myślał.
Hortyński żałował go i widząc, że się nie doczeka odwiedzin, sam poszedł do niego.
Żartobliwy ton którego zawsze używał w rozmowie, pomógł mu do przystąpienia śmielszego.
— No cóż kochany wdowcze — rzekł — odbolałeś młodzieńcze swe zapały dla tej jejmościanki? Wszyscyśmy się niezmiernie litowali nad tobą, lecz spodziewam się, żeś już wysapał się po gniewie i żalu. Cóż dalej.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/126
Ta strona została uwierzytelniona.