niebezpiecznemi by się stać mogły, odwracał oczy i uciekał od nich naiwnie mówiąc:
— Nie wódź nas na pokuszenie!
Nie umiem prawdziwie powiedzieć do jakiej właściwie sfery zaliczyć należało komornika; w salonie znajdował się przyzwoicie ale sztywnie, najlepiej mu było na wsi, w szlacheckim dworze. Rozpasanych zbyt towarzystw nie lubił. Bystrzejsze oko mogło w nim dostrzedz jakby dwie warstwy, jedną pierwotną, jego własną, drugą nową, napływową. Wielka powódź, poruszenie gwałtowne obnażało granity, lecz Pampowski wprędce je osłaniał.
Dla mnie głównym urokiem tego człowieka była zagadkowa jego przeszłość, którą tem pilniej starałem się odgadnąć, że ją przedemną jak przed wszystkiemi bardzo troskliwie zakrywał. Studyowałem go jak okaz człowieka ciekawy, w interesie ludoznawstwa (jeżeli się tym neologizmem wyrazić godzi).
Często bardzo w tych towarzystwach młodzieży, wśród których go chwytałem, a które lubił nie dla nich samych, ale ażeby w nich czuć się jeszcze młodym — rozweselono się mocno przy kieliszkach, przychodziło do wynurzeń, Pampowski też na pięcie się okręcał, śpiewał, ale się nigdy tak dalece z niczem nie wygadał. Chronologiczne bąki, które strzelał, zdradzając swój wiek, zawsze się tyczyły drugich, nie jego.
Bywałem u niego czasem z rana, ale ile razy trafiło się go zastać jeszcze nieubranym, pomimo poufałych stosunków, do gabinetu w którym się młodym czynił, nie wpuszczano mnie, ani nikogo, gdy był przy wielkiem dziele. Pozostawało tajemnicą jak się wyświeżał. Raz czy dwa wdarłem się do tego sanctum sanctorum wśród pnia i prawdziwie zdziwiony byłem niezmierną mnogością przyrządów toaletowych i hygienicznych, jakiemi je znalazłem zastawione.
Oprócz przysłonionych w szafach kosmetyków, sama ilość szczotek, szczoteczek, piłek i różnych na-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.