Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

Teraźniejszy świat prawdziwy tak się stara do pół-świata być podobnym, iż w determinowaniu istot do jednego lub drugiego należeć mogących, łatwo pobłądzić można. Mogli więc jedni utrzymywać, że to była rumuńska księżna, drudzy, że paryzka loreta. To pewna, że zachwyciła i zaciekawiła wszystkich.
Pampowski, który był w teatrze, chociaż osoba ta nie należała do kategoryi jemu najniebezpieczniejszej, wyrostków, dzieląc zachwyt młodzieży do której pragnął się liczyć, unosił się także.
— To panie jest Venus, jak Boga mego kocham! — powtarzał za innemi, wychodząc z teetru na składkową kolacyjkę.
Do późnej nocy nie było mowy tylko o tej osobliwej piękności i jej czarnych oczach.
Drugiego dnia gdy się znowu ukazała w teatrze, wszystkie już środki zostały przedsięwzięte, aby tajemnicę bytu pięknej nieznajomej odsłonić. Poświęciło się temu dwóch czy trzech złoconych młodzieńców. Jeden miał czatować na wschodach, drugi z gotową dryndą kawalerską stać dla gonienia za powozem, inny jeszcze na wszelki wypadek dodatkową stójkę odprawiał.
Nieznajoma, śledzona pilnie, siadła do — dorożki ze swą towarzyszką i — pojechała do hotelu Europejskiego. Tu już śledztwo nie przedstawiało żadnej trudności. Zajmowała Nr 105 i zapisaną była w księdze jako pani Henryka Bromberg z Odessy.
Nie mówiło to jeszcze nic, ale dawało skazówkę; poszukiwania nad genealogią Brombergów doprowadzały do Bydgoszczy i dawały rezultat bardzo dwuznaczny.
Dowiedziano się w hotelu, iż pani ta szukała mieszkania i zdawała się mieć zamiar osiąść stale w Warszawie, że mówiła po polsku, po rosyjsku, po francuzku i po niemiecku, nie licząc innych języków jakie jeszcze później objawić się mogły. Towarzyszka jej zwała się panią Abak, co nawet narodowości jej nie dało odgadnąć.