Rączka dłubiąca coś na kawałku kanwy, była białości, rysunku i wypieszczenia nadzwyczajnego, komornik nazwał ją — ręką królowej, suknia dosyć obcisła wykazywała kształty zachwycające. Naostatek oczy — dobijały.
Co do wieku, Pampowski niezmiernie szczęśliwy w odgadywaniu go tam nawet, gdzie bywał jak najmędrzej kłamany, wyznawał, iż oznaczyć go z precyzyą nie było podobna.
Ręczył za to, że dwudziestu sześciu nie przeszła, ale gdyby kto dał dwadzieścia cztery, zakładać się nie chciał.
Zdaje się, że uprzejmość z jaką został przyjęty, a po godzinie do pewnej poufałości zachęcony i przypuszczony, wpłynęła też silnie na wrażenie jakiego doznał. Wdowa od niechcenia powiedziała mu, że mąż jej zajmował dosyć wysokie stanowisko w administracyi nowo-rosyjskiego kraju, że zostawił jej po sobie dosyć kłopotliwe interesa, iż z powodu ich musiała na jakiś czas zamieszkać w Warszawie.
W sprzeczności z dystynkcyą pani domu była zblizka widziana owa staruszka, pani Abak, która okazała się czemś pośredniem między sługą a rezydentką w najordynarniejszym gatunku. Wyglądała na ubogą mieszczkę przybraną przyzwoicie, ale niemogącą strojem pokryć swego gburowstwa.
Mowa, ruchy, śmiech zdradzały kobietę bez żadnego wychowania, niemającą nawet instynktu przyzwoitego zastosowania się do towarzystwa, w które została wciągniętą.
Za każdem jej odezwaniem się gospodyni śliczne brwi czarne marszczyła, pięknemi ramiony białemi wzruszała, a krzykliwy głos starej baby raził ją nieprzyjemnie.
Gdy komornik się już nieco obył z panią Bromberg, Mahoński, który do znajomości nie zawadzał i był na stronie, przystąpił i wmięszał się do rozmowy i wielce był użytecznym, obojgu nowo poznajomionym ułatwiając porozumiewanie się.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.