wał, a takiej która już dochodziła do ściskania rąk potajemnie przed ciocią, nigdyby był w świecie nie chciał stanąć na zawadzie; powtóre nie lubił awantur i nie chciał się narażać nikomu.
Więc z ojcem rozpoczął najweselszą rozmowę i nią tak pannę, słuchającą podedrzwiami ośmielił (bo była pewną, że nic nie widział), iż zaraz do pokoju wróciła, zbywszy się zdradliwego rumieńca. Ojciec zawsze miał zwyczaj nadzwyczaj coś pilnego znajdować do załatwienia, gdy komornik przychodził, przepraszał i zostawiał ciotkę. Tym razem też zrobił podobnie. Pampowski siadł przy pannie Elizie, równie serdeczny i uprzejmy jak dawniej, rozpoczął rozmowę, napatrzył się na białe ząbki i nosek zadarty, na czerwone dużawe łapki, pożartował, zabawił się i wkrótce pożegnał. Panna po tem tylko mogła poznać iż została podpatrzoną, że Pampowski o małżeństwie, o którem zawsze coś zagajał, teraz milczał i ani mru mru.
Nie kosztowała go zbyt wiele ofiara chwilowych złudzeń, gdyż panny Elizy jeszcze nie kochał, przez ostrożność. Zabierał się dopiero począć gdy będzie pewny, że wylanie się serdeczne poprowadzi do ołtarza. Winszował sobie teraz iż był ostrożny i darmo się nie wyekspensował. Panna nie była zachwycającą, lecz miała niespełna lat szesnaście, to także coś warto!
Ponieważ ostrożny Pampowski zawsze miewał na wokandzie panien kilka, bo był w wyborze trudny, a bez zapasu nadziei żyć nie mógł, kolej następowała na pannę lat dwudziestu, córkę niemajętnej ale bardzo zacnej obywatelki ziemskiej.
(Obywatele u nas dzielą się, jak wiadomo, na ziemskich, miejskich, a w jednej pieśni pobożnej jest przykład obywatela niebieskiego. Nie uwłaczając temu ostatniemu, ziemski obywatel jest prima, a miejski coś nakształt cukru, ale nierafinowanego. Rafinatem podwójnym jest, jak wiadomo, arystokracya, w której pierworodnych melassów ani śladu, ni woni, ni zapachu.)
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.