Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

na Albina Hortyńska, chociaż mogła mieć już lat pewnych dwadzieścia sześć, podobała się komornikowi, przypadała mu z innych względów, mógł się do niej przywiązać, jak powiadał przed sobą, lecz pasyami a szalenie kochać się nie mógł.
Tymczasem periculum in mora, chciał się żenić koniecznie i omylone nadzieje czyniły go niecierpliwym. Młodzi przyjaciele, znający jego projekta, przedrwiewali nielitościwie i prześladowali biednego komornika.
Drugiego dnia poszedł do państwa Miętoszewskich. Był to dom, którego gospodarz, jakkolwiek istniał z pewnością, nigdy się nie pokazywał i nie zdawał się mieć wpływu czynnego na losy rodziny. Nie mówiono o nim w domu nigdy, nie odwoływano się do niego. Pani Miętoszewska z domu Berberysówna, rządziła wszystkiem. Gości tu przyjmowano mnóstwo, świat artystyczny był licznie i doborowo reprezentowany; bawiono się wesoło i dosyć swobodnie. Komornik trafił właśnie na wieczorek muzykalny, grano trio Mendelssohna, młodziuchny długowłosy skrzypek stał przy pulpicie, więcej patrząc w oczy panny Leokadyi, niż w nuty. Wiolonczellę grał zatabaczony wirtuoz, ojciec familii, milczący i zajadający butersznity z apetytem. P. Leokadya, która znajdowała zawsze komornika zimnym i niemającym poczucia muzykalnego, przyjęła go bardzo obojętnie. Po odegraniu tria panny i muzycy poczęli chodzić i rozmawiać i Pampowski miał nieprzyjemną znowu niespodziankę, zajrzawszy nieostrożnie do drugiego pokoju. Długowłosy muzyk, zdawało mu się, był pewnym tego, pocałował ukradkiem pannę Leokadyę w czoło. Komornik jak oparzony odskoczył, udając, że nie widzi, zrobiło mu się gorąco, uczuł, że panna była dla niego straconą. Najprzód żadnemu w świecie związkowi serc na drodze stawać nie chciał, powtóre był pewnym, że Miętoszewska nie wyda córki za skrzypka i że miłość ta... może stan małżeński uczynić dla panny nieznośnym a dla przyszłego męża ryzykownym.