i w ostatku pomogła serdecznie. Stosunki miała rozległe, i choć w kątku siedziała, mogła uczynić wiele.
Niedługo czekając Pampowski wczesnym wieczorem stawił się u p. Wielomińskiej, chcąc ją zastać samą; później schodziło się do niej towarzystwo, a nie było dnia żeby kilkanaście osób się nie przesunęło.
Radczyni z siatką siedziała już u stolika, słuchając Przepiórskiej swej, czytającej Kuryera. Gdy Pampowski wszedł, od światła się ręką zasłoniła.
— Komornik! — zawołała — a to gość! Myślałam żeś chory, czy wyjechał, a tu mówią że zdrów i trzpioczesz się jak młodzik... dla tego do mnie starej nawet zajrzeć nie masz czasu.
— Pani dobrodziejko!
— Już mi się nie tłumacz, winieneś, — mówiła radczyni — siadajże i powiedz co nowego? Przecie wiesz iż mi tu każdy plotkę jako daninę przynosi.
— Plotki nie przyniosłem — odezwał się Pampowski, ale z wielce poufną prośbą przychodzę!
Radczyni się przysunęła do niego.
— No — gadaj no! a prędko, bo gdy nadejdzie więcej osób...
— Pani się nie będzie śmiać ze mnie?
— Tego ci nie obiecuję, ale cóż ci to ma szkodzić? Mów, choćby się stara pośmiała, korona z głowy nie spadnie.
Komornik aż się pochylił do ucha staruszce.
— Pani łaskawa — rzekł — jestem w trakcie, to jest jeszcze nie, ale w projekcie, w myśli, starania się o pannę Hortyńską. Przyszedłem prosić o radę...
— Mój komorniku, chyba o burę — przerwała staruszka — zawsze sobie wybierasz panny młode.
— Przecież ta, proszę pani, ma pewnie 26 lat...
— A, choćby? dla ciebie to za mało, słowo ci daję, za lat dziesięć ona będzie w sile wieku, a ty...
Pampowski zaczął się aż krztusić.
— Ja — proszę pani — ja!
— Daj już pokój z metryką — dołożyła staruszka. Zatem cóż? myślisz że za ciebie pójdzie?
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/49
Ta strona została uwierzytelniona.