Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

dzieć, żem życia nie kosztował. Dorabiałem się za młodu w pocie czoła środków, aby później usłać sobie gniazdko i poczciwie, spokojnie dożyć końca... a tu, lata biegną, znaleźć sobie nie mogę ani serca do serca, ani towarzyszki... nie mam szczęścia! nie mam szczęścia.
Rozśmiał się Mahoński.
— Bo ty to bierzesz jakoś sielankowo, romansowo i niewiedzieć czego ci się zachciewa, gdy myślisz życia użyć w małżeństwie... Co u licha, a toć właśnie, gdy się życia użyje i nadużyje, w małżeństwie szuka się spoczynku i kary za grzechy! Co ci przeszkadza używać życia mając pieniądze? Towarzyszek do zabawy znajdziesz zawsze dosyć...
— Otóż widzisz — odparł seryo Pampowski — w tem się nasze pojęcia i zasady różnią zupełnie. Ja płochości żadnej nie popełnię, życie u mnie seryo! seryo! miłość u mnie tylko w małżeństwie.
Mahoński śmiał się, komornik zmilczał chwilę.
— Ja tam tych waszych rozrywek nie rozumiem — dodał — nie potrafiłbym, gdybym chciał, zająć się płochą kobietą. Budzi to we mnie wstręt! a gdybym, uchowaj Boże, przywiązał się do takiej, no, tobym się starał ją podźwignąć, nawrócić — i... u mnie wszystko seryo!
Mówiąc to Pampowski powagą swą stawał się śmieszny, swą sumiennością karykaturalny.
— Bardzo mi cię żal — rzekł Mahoński — lecz nie ma na to rady, potrzeba się ożenić, a ty znowu jesteś w warunkach trudny.
— A! jakże nie mam być! — odparł żywo komornik — związać się stułą na całe życie, trzeba wiedzieć z kim. Jestem uczciwym człowiekiem, nie starym, mam majątek, poczwarny nie jestem, mogę pretendować do panny młodej, przystojnej i dobrego domu.
— Koniecznie ci potrzeba panny? hę? — zawołał Mahoński — panny są wymagające, szukaj wdów...
Nie odpowiedział na to Pampowski, zapił winem, tupet poprawił, westchnął. Mahoński patrzał nań jak