dosyć niezgrabnie i Pampowski wyszedł z uspokojonem sumieniem.
Tyle razem rozmaitych wrażeń w tych dniach tak nań podziałało, iż się czuł nieco zmęczonym. Mimo to na wieczerzę pociągnął, aby nie domyślano się czegoś, i nie drwiono z niego. Tu trafił na Mahońskiego, hrabiego Lucysia i mnóstwo podochoconych. Gdy go zobaczyli we drzwiach, już rozpoczęli żarty stroić. To czego właśnie chciał uniknąć, spadało nań z całem brzemieniem podchmielu.
Pampowski więcej niż kiedy czuł godność swoją. Wszedł z miną seryo.
— Pamposiu! — krzyknął Mahoński — mów, mamy spełnić twe zdrowie jako narzeczonego panny Hortyńskiej, Filomeny Miętoszewskiej, czy pani Brombergowej z domu Sulimskiej?? Oblicze twe powagą wielką obleczone, zwiastuje nam, że nadeszła wielka godzina, że spełniły się wyroki! że ty nareszcie wstąpisz w ten stan, z którego już wystąpić nie ma sposobu.
— Dałbyś pokój! — odparł kwaśno Pampowski.
— Łyżką je serca — dodał Mahoński. — Wszędzie on! zawsze on! gdziekolwiek panna zrzuca spodeńki, on już jest przy jej boku pierwszy! Jeżeli nam się nie wiodą bałamuctwa, on przyczyną! on! on!
Chórem wołano: on! on!
Komornik miał minę kwaśną, młodzież była po tuzinie szampana.
Hrabia Lucyś z kieliszkiem w ręku leżał na fotelu i patrzał w perlący się płyn, który mu już nie smakował.
— Ten komornik — począł — winien temu, że mi Henrysia drzwi zamknęła! Gdzie on jest, zaraz do jego tonu się stroją, i ja stanowię dysonans. Udaje młodego z nami, a śmierdzi stęchlizną.
— Panie hrabio! — rzekł seryo Pampowski.
— Słuchaj — dodał młodzik podnosząc się nieco. — Masz się żenić z Henrysią tą, no, to żeńże się prędko, abym potem łatwiejszy miał wstęp do niej.
— Panie hrabio! — powtórzył Pampowski.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/79
Ta strona została uwierzytelniona.