Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ani myślę, ani mogę — odparł komornik. — Co się stało tego nie żałuję, a co mnie czeka, do tegom przygotowany.
Drugiego dnia przybyła stara krzykliwa towarzyszka pani Brombergowej, dowiadując się o zdrowie i pytając, czy pani Henryka może odwiedzić chorego.
— A! uchowaj Boże! — odparł Pampowski — jak tylko zdrowszy będę, przyjdę sam.
Pomimo tego zakazu, bardzo późno oznajmiono komornikowi przybycie Brombergowej, czem do łez był rozrzewniony. Bytność doktora skróciła te odwiedziny i zapobiegła ich powtórzeniu, gdyż zapowiedział że choremu, wzruszając go zbytnio, szkodzić mogą.
Pani Henryka przystąpiwszy do łóżka — szepnęła tylko:
— Wyzdrowiej pan prędko i przychodź — mamy wiele do mówienia.
Balsamem było wejrzenie ślicznej pani, a komornik po tych odwiedzinach gdy wpadł w gorączkę, prawił tylko o aniele, którego prowadził do ołtarza i wieczną mu miłość przysięgał.
Czas upływał a rana nie tak rychło się goiła, jak zapowiadano.
Brombergowa nie mogąc sama bywać u Pampowskiego, pisała bilety, przysyłała starą i — i dwa razy pożyczyła jeszcze pieniędzy. Zdaje się, że tęsknota po Pampowskim nie była zbyt dokuczliwą, gdyż bawiono się dosyć wesoło wieczorami.
Baron Mahlhagen był gościem codziennym, a oprócz niego kilku młodzieży wprosiło się przez Mahońskiego i przychodzili też dosyć często, a bawili bardzo długo czasami.
Można sobie wyobrazić przerażenie biednej Maniusi, gdy spieniężywszy co miała, z wielką biedą, jedyną nadzieję pokładając w opiekunie, dowiedziała się przybywszy do Warszawy, iż Pampowski ranny w pojedynku leżał jeszcze mocno cierpiący.
Z krzykiem wielkim padła biedna kobieta i zemdlała. Obawiała się wszelkiej kompromitacyi dla pa-