Strona:Józef Ignacy Kraszewski - W starym piecu.djvu/99

Ta strona została uwierzytelniona.

która już zupełnie była ostygła. Sądził, iż może później Karolka da się umieścić przy jego przyszłej żonie, dla nabrania dobrych manier, wprawy w język francuzki, i t. p. Był bowiem tak zaślepiony, iż wdowę uważał za osobę najdystyngowańszą w świecie.
Jechał do domu już, gdy go Mahoński wielkiem wołaniem zatrzymał.
— Zmiłuj się! a toż potrzeba uroczyście obchodzić pierwsze twe na świat wychylenie się. Komu się z rąk Lucysia cało udało wyrwać — ten solennie powinien powrót do życia powitać...
Zabieram cię z sobą, jemy obiadek z bardzo dystyngowanymi dwoma panami, których ja ugaszczam. Jeden jest syn bankiera milionowego, drugi brat antreprenera kolei żelaznych z Petersburga. Bardzo mi będziesz na rękę.
Chciał się opierać komornik, lecz był w ogóle miękki, a Mahońskiemu nie umiał nic odmówić. Obiad był zamówiony w osobnym pokoju, ze wszystkiemi szykanami ludzi co żyć lubią i umieją.
Syn bankiera młody, ładny, wyglądał na królewicza, a brat antreprenera, choć natura niezbyt dlań była hojną, okrutną fantazyą nadrabiał.
Mahoński, który już dojadał swój spadkowy majątek, miał na celu przez stosunki z tymi panami wyrobić sobie gdzieś jedną z tych synekur kolejowych nadzorczych, radnych, o których słyszał, że przynoszą tysiącami rubli, nie zmuszając do wielkiej pracy. Czuł się zdolnym do takiego urzędu, który wymaga tylko poddania sumienia i woli władzy najwyższej jakiegoś zarządu.
Rozmowa jednak nie tykała żadnych interesów i ulatywała w sterach tego życia kawalerskiego, które pan Józef najlepiej znał i rozumiał...
Obiadek doskonały, wyborne i dobrze ustopniowane wina, podziałały na humor, tak że i Pampowski wesół był i bardzo... Anegdoty sypały się jak z rękawa.