krążyły najdziwniejsze, przesadne... nie ulegało jednak wątpliwości, że Kościuszko ranny został i wzięty.
Pod wieczór już spotkałem dawnego znajomego, którego Moskale na słowo puścili do Warszawy, aby potrzebne dla naszych jenerałów rzeczy przywiózł... Od niego dowiedziałem się szczegółów... klęska Sierakowskiego pod Brześciem, niepowodzenie Ponińskiego, który zapobiedz nie mógł przejściu Fersena przez Wisłę, były pobudkami, dla których Kościuszko postanowił ostatnim wysiłkiem zaprzeć drogę Moskalom ciągnącym na Warszawę... Nieszczęście chciało, że Poniński, któremu dano rozkaz jak najpospieszniejszego przybycia pod Maciejowice, na czas znowu nie nadciągnął.
O godzinie piątéj z rana rozpoczął się bój zażarty od ognia działowego z obu stron, nierównego, bo artylerya rosyjska nieskończenie była silniejszą.
Denisow zajął tę pozycyą, którą Poniński miał osadzić...
Kościuszko widząc, że wojsko naciskowi nieprzyjaciela podołać nie może, rzucił się na czele ostatniego oddziału, szukając śmierci... Rannego i bezprzytomnego, bo ciętego w głowę, kozacy byliby dobili, gdyby go wypadkiem nie poznano...
Cóż to za radość była i Fersena i całego jego sztabu, gdy pochwycili człowieka, który jeden ich trwogą nabawiał.
Padł niemal cały pułk Działyńskiego, tak iż, gdzie stał, po szeregu mundurów poznać było można trupy walecznych, co zginęli nie cofnąwszy kroku... Pułk Czapskich, prowadzony przez Krzyckiego, dokazywał cudów... Krzycki dowodził nim z odwagą i zimną krwią, która go odznaczała. Wśród bitwy kartacz strzaskał mu szczękę, tak iż upadł z konia zemdlony, zerwał się jednak i rwał się na siodło, aby do ostatniego tchu spełnić powinność. Ale już na nogach utrzymać się nie mógł... Miał tylko czas miniaturę, którą nosił na piersiach, oddać jednemu z towarzyszów... Wkrótce potém dobili go kozacy.
Żal po stracie Kościuszki i miłość dla niego powszechna wyraziły się w pierwszych chwilach zaraz
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.
— 152 —