Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/183

Ta strona została uwierzytelniona.
—   179   —

którego się nie zdałem. Rękę mam strzaskaną, żołnierz już ze mnie nie będzie.
— Pozwat doktora! krzyknął jenerał.
Natychmiast jeden z pisarzy zerwał się i wybiegł, jam stał i czekałem... Drugi tymczasem spisywał pędząc protokół z tego, com mówił... Jenerał palił fajkę i herbatę popijał, kiedy niekiedy rzucił na mnie wzrokiem i mruczał.
Choroszy mołodiec!
Pochwała ta wcale mnie nie uradowała. W dobry kwadrans wsunęła się mała figurka, zaspana, czerwona, niepozorna, ocierająca nos ręką w niedostatku właściwszego narzędzia...
— Opatrz mu rękę — zawołał jenerał... Zmierzył mnie doktor oczyma i kazał się rozbierać... Chwilę to trwało... Kula i kartacz zostawiły mi po sobie tak widoczne ślady przejścia, iż najmniéj wprawne oko dostrzedz je mogło z łatwością. Rękę tę mam wychudłą do dziś dnia i jakby przyschłą od pierwszéj rany... Z pilnością przypatrywał się jéj doktor, kazał nią i palcami poruszać, wyciągnął, aż krzyknąłem z bólu, z czego się jenerał z satelitami rozśmiał... Rewizya była skończoną, doktor po łyséj głowie się skrobał, usta wydął, kręcił niemi i nareszcie przystępując do stolika, rzekł po cichu — ku jenerałowi — Kiepska ręka!
— Bardzo? zapytał jenerał.
Potwierdził to głową i ramionami.
— Widzisz, odezwał się prezydujący, pan doktor powiada, że ręka zdrowa... Kłamiesz pan porucznik, możesz służyć w wojsku imperatorowéj, tylko — nie chcesz...
Nie odpowiedziałem już nic. Panowie ci śmiali się — było z czego. Doktor począł ziewać okrutnie, ogromną ręką czerwoną zatulając sobie usta.
— Ja nie jestem taki okrutny, rzekł jenerał, żebym zaraz słał na Sybir, ja tobie daję dni kilka do namysłu... Jak posiedzisz na chlebie i wodzie, może rozum przyjdzie... U nas służba honorowa i sławna!!
Na tém skończyło się śledztwo; na skinienie jenerała odprowadzono mnie ale tym razem do innéj izby, w któréj znalazłem na słomie usypiających kilku jak