Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/59

Ta strona została uwierzytelniona.
—   55   —

W mroku dojrzał ręki na temblaku i rozpłakał się....
— A Mańkiewicze? spytałem.
— Pan Bóg nas ocalił! szepnął Filip, ale ino On, bo na tyłach byli Moskale i rabowali i trzech ludzi ubili a jedną kobietę cięli szablą... ale czasu nie było się tu dostać.
Uściskawszy stróża, skierowałem się do drzwi dziadka.
Nie zapomnę téż i tego widoku nigdy, jaki mnie uderzył, gdym wpuszczony do mieszkania wszedł do pokoju dziada.... Stary leżał na łóżku ze złożonemi rękami, w których trzymał różaniec.... Znać gotował się lada chwila na śmierć, bo krzyż miał na piersiach i w rękach medalik.... Nieco opodal z gromnicą w ręku żółtą, obwiązaną wstążką pąsową, klęczała spokojnie staruszka Mańkiewiczowa u krzesełka, na którém rozłożona była gruba księga, i odmawiała głosem niewzruszonym litanią do patrona dobréj śmierci, św. Józefa.
Gdy drzwi po cichu otwarły się i stanąłem w progu, Mańkiewiczowa zwróciła oczy, postrzegła mnie, lecz nie przerwała modlitwy.... Stałem, odmawiali ją aż do antyfony, staruszek cicho powtarzał — Módl się za nami!
Dopiero po skończonéj litanii wstała, opierając się ręką o ziemię staruszka i zawołała:
— Bądź Jezu pochwalony! Syruć żyje! Dziadek, który sądząc, że chłopiec był wszedł, głowy nie podnosił i nie widział mnie, pochwycił się na posłaniu i krzyknął:
— Syruć, dziecko moje! żyjesz!
Szedłem całować ich ręce, dopiero zobaczyli rękę na temblaku okrwawioną i poszarpany mundur na mnie....
— Ranny nieboraczysko! zawołała staruszka, ręka.... cóż? strzaskana....
— Dziękujmy Bogu, że żyjemy! odrzekłem, straszne przebyliśmy godziny.
— Moje dziecko, odparł stary spokojniejszym niż dawniéj głosem, — nie to było tobie bić się i broniąc