Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Warszawa w 1794 r.djvu/84

Ta strona została uwierzytelniona.
—   80   —

zapał do boju, ochota do czynu, nadzieja zobaczenia Kościuszki dawały mi prawie wesołość.
— Wojska się muszą zbliżyć do Warszawy, dla jéj obrony — odezwała się Juta — to i pan z niemi. Naówczas, spodziewam się, odwiedzisz nas i nie zapomnisz o dawnéj koleżance.
Rozstaliśmy się smutnie; zwykle teraz, nie obawiając się ani mnie ani matki, odprowadzała mnie do drzwi... Tym razem poszła téż ze mną po woli, trwożliwie jednak oglądając się, czy matka patrzy. — Wawerska zajęta była już gospodarstwem. U drzwi wziąłem jéj rękę do pocałowania i spojrzałem w oczy, miała je pełne łez, choć się uśmiechała.
— Żal mi pana — rzekła — ot widzisz, nawykliśmy tak z sobą być po bratersku... nie będę miała z kim pomówić i czasem... do prawdy, żal mi pana. Pomyśl tam czasem o Jucie...
W téj chwili zdjęła z szyi krzyżyk złoty, który nosiła na aksamitce, i wcisnęła mi go w rękę.
— Krzyżyk na drogę!! odezwała się śmiejąc — nie śmiéj się pan z tego... krzyż Pański wiele wam przypomni... Chrystusa, ewangelią, bliźniego, miłość nieprzyjaciół... i tę może, co krzyżyk dała... szczerze mu życząc szczęścia na téj drodze i na całéj drodze życia...
To mówiąc rękę mi dała i pobiegła.“
Syruciowi, gdy to mówił, choć staremu, zebrało się jakby na łzę — ale po chwili ciągnął daléj.
„Dobiłem się do obozu Naczelnika po bitwie nieszczęśliwéj pod Szczekocinami, znalazłem go w Kielcach. —
Po kilku wygranych bitwach zachwiani byliśmy wszędzie dla przemagających sił nie jednego ale wszystkich trzech nieprzyjaciół, mniéj więcéj jawnie przeciwko nam występujących. Prusacy się już wcale nie taili z tém, że Rosyanom pomagać chcieli. Ich niespodziewanemu ukazaniu się winien był Kościuszko przegraną szczekocińską, jeśli tę bitwę nazwać się straconą godziło. Oprócz tego zagrożony był Kraków — nie wiodło się innym oddziałom. Sam kraj, co wcześnie przewidywał Kościuszko, nie odpowiedział powo-