Ta strona została uwierzytelniona.
( 101 )
mans Walter-Scotta, bo te białe rączki ze drżeniem niespokojności przewracające karty, te oczy wlepione w umysłowy obraz rubasznego jakiego bohatéra, zgadzają się między sobą wybornie.
Nie dziwuję się, widząc podeszłą matronę, rozrzewniającą się nad matkami i dziećmi, i gniewającą się na nieużytych i dumnych ojców. Lecz gdy w zasmolonym ręku służącego, widzę autora niestosownego zupełnie z usposobieniem jego umysłu, gdy widzę napróżno wytężające się żyły jego czoła, i pot zimny lejący się z niego strumieniem — w ówczas dziwuję się autorom i jemu.
Autorom — że z nich żaden nie