Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wielki świat małego miasteczka 01.djvu/168

Ta strona została uwierzytelniona.
( 160 )

stoi przedemną. Rumieniec gniéwu na twarz mi wystąpił, oddałem grzeczne przywitanie, i chciałem odchodzić, chciałem iść tak prędko, jak prędko myśl moja biegła do Emilii.
— Cóż tak pilnego? rzekła panna Klementyna rzucając na mnie wzrok pełen czułości — przecież w jedną stronę idziemy — doprowadź nas pan przynajmniej do najbliższej alei.
— Bardzo chętnie, odpowiedziałem głosem, który wcale co innego oznaczał, i walcząc z niecierpliwością i niepewnością, usiłowałem powolnym krokiem stosować się do chodu moich towarzyszek, których nudna rozmowa, była