Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wielki świat małego miasteczka 01.djvu/199

Ta strona została uwierzytelniona.
( 191 )

— Smiészna to rzecz! ja słyszałem że na oczy.
— Mniejsza o to, a panienkaż ta, po co z niémi? Bóg święty wié na co ją tu z sobą przywlekli — żeby nam jeszcze dziewcząt naszych nie popsuła.
— Mnie się zdaje, chyba przeciwnie — rzekł Bomba.
— Już to mąż mój mówił, że się o nią wiele starało, ale to jakaś jejmościanka wybredna. Osobliwość, że jeden z jej konkurentów, był kulawy i złośnik, ale miał do roku 40,000 dochodu. Albo że drugi, to już istne grymasy, był suchotnik i sknéra, to dobrze — byłby prędko umarł i majątku nie