Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Wielki świat małego miasteczka 01.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.
( 34 )

tym kapeluszu nasunionym na oczy, trzymając w ręku woskowany parasol. Cicho było na ulicy, szedł sam jeden i mruczał cóś pod nosem. Nadstawiłem bacznego ucha, i usłyszałem że ciągle powtarzał, sześć, razy sześć, sześć razy sześć razy sześć i. t. d., niemogąc się doliczyć co z tego wypada. Znudzony tém, a może i zwykłém wściubstwem moim nakłoniony, miernym głosem odezwałem się: trzydzieście sześć. Ponury rachmistrz obrócił głowę, stuknął o bruk parasolem, nasrożył minę i patrząc na mnie, zawołał głosem, który mi dziś jeszcze brzmi w uszach” Schowaj Asan, dla siebie! „ Co za niewdzięczność! po-