Ta strona została uwierzytelniona.
( 40 )
posadzkę, i przywitałem się po męsku z panną Klementyną, biorąc ją za jej brata. Szczęściem iż ta panna, nie bardzo jest w podobnych przedmiotach obraźliwa, w kilku więc słowach pozyskałem dość łatwo jej przebaczenie, pod warunkiem jednak, abym częściej podobne roztargnienia powtarzał, na co ja z trudnością przystałem; bo, mówiąc między nami, nie wielki mam pociąg do całowania twarzyczek, których czas nie zbyt szanował. W tych samych odwiedzinach, po kilku chwilach rozmowy, zacząłem, z podziwieniem przytomnych śpiéwać w głos odwieczną jakąś piosneczkę. Zaledwie z tej strasznej omyłki wyszedłem, nim